Translate

sobota, 20 września 2014

Koniec :)

Tak jak było w ogłoszeniu zakończyłam większość moich blogów. Ten postanowiłam zostawić tak jak jest a wam pozwolić samemu go dokończyć... W wyobraźni :) Chce wam serdecznie podziękować za wszystko :) Nie będe robić jakiś podsumowań bo nie widze w tym sensu :D To tyle ode mnie , dziękuje <33

środa, 17 września 2014

OGŁOSZENIE

Dosyć długo o tym myślałam. Nie dość, że mój laptop od początku sierpnia nie wrócił jeszcze z naprawy to z moją weną na serio jest kiepsko. Ogólnie temat Raury troche mi się znudził dlatego postanowiłam zawiesić tego bloga jak i resztę. Nie wiem kiedy wróce ale obiecuje Wam, że dokończe większość moich blogów :) 

środa, 30 lipca 2014

Rozdział 6

Podczas gdy Ross jak jakiś pojebany próbował wcisnąć język do moich ust ja szybko pokazałam Liamowi by uciekał. Ten od razu skapnął o co chodzi i wybiegł z lokalu nawet nie dziekując. Frajer.. Nawet nie spostrzegłam kiedy zapomniałam o tym, że ta Łachudra się ze mną całuje i wykorzystuje okazje by po wielu próbach pogłebienia pocałunku udało się wtargnąć do środka mojej jamy ustnej. Fuuuj. Jak to obrzydliwie brzmi. No ale nie powiem, że źle całuje. Moge nawet powiedzieć, że całkiem nieźle, a co mi tam szkodzi go odwzajemnić? Widzę jak sie bidak męczy to mu pomogę. Czułam jak blondyn uśmiecha się przez pocałunek kiedy postanawiam razem z nim czerpać z niego korzyść. Jestem szczerze zdziwiona jego powietrzem w płucach. No bo ile można całować?! Czułam, że powoli robie się purpurowa. Próbowałam go odepchnąć bo teraz już miałam naprawde wiele powodów:
A) Nessa wraz z rodzicami właśnie weszła do Starbucksa
B) Nie mogę oddychać
C) Wszyscy ludzie się na mnie gapią z podziwem, nawet nie wiem czemu 
Chwila, NIE MOGE ODDYCHAĆ!!!
Blondyn jakby dopiero teraz zrozumiał mój problem bo powoli z niedosytem się ode mnie odsunął. Gdy spojrzał na drzwi uśmiechnął się do mojego ojca, który jakoś jednak tym spotkaniem zadowolony chyba nie był. Widać było, że trochę się znają, więc poczułam, że moja znajomość z blondim jest tak krótka jak chwila gdy Rose trzymała Jacka siedząc na drzwiach pokoju z Titanica... Z niedowierzaniem pokręciłam głową wiedząc, że ich kontakty są raczej zawodowe. Dokładniej? Mój ojciec jest adwokatem, nie powiem dosyć znanym a Ross jednak nie wszystkim może tak rozkazywać. Chcąc zakończyć moje jakże normalne jak na mnie myśli Ramesie (czemu by ich nie shippować? XD) [Ojciec Lau ma na imie James ~ od aut :3] odwróciłam lekko głowę spoglądając na moją mamę i Van. Ta pierwsza miała banana na twarzy.  Już na wiem dlaczego.. Chcecie usłyszeć tą jakże krótką i nienormalną historię? Oj napewno chcecie... Od dawna nie miałam chłopaka. Na początku Louise (mama) myślała, że ja i Michael jesteśmy parą. Tłumaczyłam jej, że mnie łaczy z nim tylko przyjaźń a ta nadal nie wierzyła. Uświadomiła sobie to dopiero gdy Mike przyszedł do nas ze swoim chłopakiem Zackiem. Hahah pamiętam tę jej minę gdy się całowali xD Po dłuższym czasie stwierdziła, że jestem Lesbijką. Tylko, że tego jej już nie za bardzo mogłam uświadomić. Do tego doszedł Słoń, który gdy coś przeskrobałam opowiadał matce jak to ja w galerii się z jakąś dziewczyną obściskiwałam. Louise była bardzo spragniona wnuków a ponieważ uważała, że jeśli jestem lesbijką nie bedzie ich miała, zaproponowała bym zmieniła dom. Milutka, nie? A ponieważ teraz widziała, że całowałam się z Lynchem na mojej twarzy też pojawił się banan, który jednak został szybko schowany. No bo jeśli Ross to zauważy to pomyśli, że mi sie podobało. Spodglądęłam na chwilę na blondyna, który patrzył na moją mame. Jego uśmiech zmieniał się z normalnego na szyderczy. Podszedł do niej, podał ręke i powiedział:
- Ross Lynch, ale to już wiesz...

<><><><><><><><>
Tam, dam ,dam!!! Mogę od razu powiedzieć, że w następnym bedzie się działo! XD Komentujcie a rozdział bedzie szybciej :) Nawet nie wiecie jak to motywuje :** Papapapa <3

wtorek, 29 lipca 2014

Nowy blog! :)

No więc tak jak mówiłam założyłam bloga o pedofilu xDDD 
Macie link: 
http://amazing-story-of-ross-and-laura.blogspot.com

Rozdział 5 Część II

Z góry mówię, że w rozdziale pojawią się wulgaryzmy xD


- No chyba sobie, kurwa ze mne jaja robisz?! Ja?! Twoją dziewczyną?! Pierdolnięty jesteś?!
Blondyn chwycił mnie za nadgarstek przyciągając do siebie. Usłyszałam przerażone dźwięki wydobywane z ust klientów.
- Nie tym tonem, kochanie - Wychrypiał mi do ucha Ross. Chciałam już, jak na mnie przystało, odpyskować mu, ale jak się okazało nie skończył jeszcze swojej durnej wypowiedzi. Lecz tym razem powiedział to wiele głośniej.
- Poza tym, podejrzewam, że Liamek nie bedzie miał nic przeciwko jak Cię zabiorę.
Prychnęłam w odpowiedzi. Kto durny oddaje swoją dziewczyne?! Lecz nie spodziewałam się, że brunet delikatnie kiwnie głową na zgodę.
- Co?! Liam co ty robisz?! 
- Przepraszam Lau. Myślę, że jemu bardziej się przydasz..
-Jako kto?! Dziwka?! 
- Najwyraźniej...
- Jak śmiesz?! Myślałam, że mnie kochasz! - Nie zwracałam już uwagi, że blondwłosy nadal mocno trzyma mnie za nadgarstki, i że zapewne jutro nie będe mogła nimi ruszyć.
-Kocham Cię Lau, ale ja nie potrafie sprzeciwić się Lynchowi... - Gdzieś słyszałam już to nazwisko. O nie.. To nie może być on! Ross Lynch?! Kurwa, on ma z połowę LA, jak nie więcej, na jego każde kiwnięcie. Jak zwykle z moich rozmyśleń wyrwał mnie blondyn, który zwracał się teraz do bruneta:
- Po nazwisku, to po pysku. Chcesz sprawdzić?! 
Zadrżałam pod jego donośnym głosem, co nie uszło jego uwadze. Mimo tego, że uważałam, że zacznie głośniej się na mnie drzeć i bardziej przyciskać do siebie, On zabrał ręce z moich nadgarstków i powiedział do ucha ciche "Przepraszam". Liam po jego wypowiedzi postanowił szybko opuścić lokal, dotykając lekko mojej dłoni, co jak zwykle nie uszło uwadze Lynchowi. Tym razem nie odpuścił i przywalił brunetowi w brzuch i korzystając z okazji, że kucnął kopnął kolanem Liama w twarz. Już się przykładał do następnego ciosu lecz postanowiłam wkroczyć do akcji ratując bruneta przed jeszcze gorszym pobiciem. Myślałam, że to coś da, lecz on tylko powiedział żebym się nie wtrącała bo go nic nie powstrzyma. Przyjęłam to jako wyzwanie stanęłam pomiedzy nimi, a raczej Rossem i kulejącym na podłodze brunetem. Chciał mnie już odsunąć lecz w ostatniej chwili przyrwałam moimi ustami do jego...

<><><><><><><><><> 
Mrr xD Jak mówiłam - jest i dzisiaj :) Trochę dłuższy xD Następny niedługo jak mnie zmotywujecie bo leń ze mnie :D Napisałam ten rozdział mając na kolanach mojego upierdliwego młodszego brata, który jadł moje żelki i trzyletniego kuzyna, który przy okazji robił za podstawke pod tableta xD Do tego wszystkiego siedziałam na hamaku :D No to tyle :3 Papapaapa :**

Rozdział 5 część I

Bezczelny uśmiech pojawił się na twarzy blondyna. Czułam jak krew dopływa mi do mózgu, a wściekłość za chwile wyjdzie z mojego ciała dosyć głośno:
- Jak śmiesz?! Po co za mną łazisz?! Nie rozumiesz, że nie chce mieć z tobą nic do czynienia?!
Ross tylko prychnął i zaczął się do mnie zbliżać. Gdy chciałam cofnąć się do tyłu, o coś uderzyłam. Jak się okazało był to Liam, który nie wydawał się być wyluzowany jak wcześniej. Ze zdziwieniem musiałam stwierdzić, że się za mną chował. On się go bał. Bał się Rossa. Pokręciłam głową z niedowierzaniem i zaczęłam rozglądać się po kawiarni. Każdy miał na twarzy wymalowane jedno - strach. Nie ważne czy był to dorosły, czy dziecko; kobieta, czy mężczyzna. Z moich przemyśleń wyrwał mnie dopiero szyderczy śmiech Rossa i jego słowa:
- Nawet Twój chłoptaś się mnie boi. Jestem ciekawy jak zareaguje...
- Na co?
- Liam, tak? - Brunet ledwo co przytaknął
- Laura jest też moją dziewczyną...

<><><><><><><><><><><>
Pierwsza część dość ważnego rozdziału w pierwszym sezonie :) Jeśli bedziecie dużo komentować postaram się dodać jeszcze dzisiaj drugą (dłuższą xD) część :3

piątek, 25 lipca 2014

Rozdział 4

~~NOTKA! :)~~

- Ty sobie jaja robisz?! Człowieku nie znam Cie! 
- To się poznamy... w łóżku.
- Pff, wyglądam jak dziwka?!
- Być może.
Korzystając z okazji, że blondyn (zapewne farbowany) stanął na światłach zapewne jakimś kradzionym samochodem bo ten menel napewno sam go nie kupił, bo niby za co... Za robienie za męską dziwkę? 
Wysiadłam z auta i skierowałam się do Starbucksa bo był po drugiej stronie ulicy. Mając nadzieję, że spotkam w środku brata Abby, Liama otworzyłam drzwi kawiarni. Od razu powitał mnie zapach świeżej kawy i czekolady. Z uśmiechem na twarzy zaczęłam iść w kierunku kasy przy, której jak się spodziewałam, widziałam bruneta, który z uśmiechem od ucha do ucha obsługiwał klientów. Gdy tylko mnie zobaczył powiedział coś na ucho koledze i przeskoczył blat zmniejszając naszą odległość do 20 centymetrów. Od razu schował mnie w niedźwiedzim uścisku. Od roku między nami coś jest i nie tylko my to wiemy bo na początku zauważyła to Abby i Michael, którzy jak zwykle profesjonalnie zajęli się rozpowszechnieniem tego innym. Brunet około tydzień temu zapytał się mnie czy bedę jego dziewczyną. Co prawda byliśmy na kilku randkach lecz nie byłam za bardzo pewna co powiedziała by na to Abby i rodzice, którzy zapewne nie zbyt by się cieszyli z tego, że jest ode mnie o 2 lata starszy. Mimo tego długo o tym myślałam i szczerze mogę powiedzieć, że coś do niego czuje, dlatego czego mam się niby przejmować innymi i nie zadbać o swoje szczęście? Może to miłość mojego życia? Egoistyczne, nie? Trudno...
- Liam, bo ja już wszystko przemyślałam...
- Tak? I co? - spytał uradowany
- Tak, chce być twoją dziewczyną. 
Uradowany brunet krzyknął szczęśliwy, wziął mnie na ręce i okręcił wokół własnej osi. Gdy skończył mnie obkręcać, postawił mnie delikatnie na ziemi i namiętnie pocałował. Długo na odwzajemnienie nie musiał czekać. Oderwaliśmy się od siebie dopiero po tym jak wszyscy zaczęli klaskać i gwizdać. Moje szczęście jednak nie trwało na długo bo gdy ktoś wszedł do kawiarni, wszyscy ucichli i mieli przestraszone miny. Ze zdziwieniem na oczach popatrzyłam na Liama, który patrzył ze strachem w oczach w stronę drzwi. Chcąc nie chcąc również odwróciłam głowę w tamtym kierunku i zamarłam.
- No,no,no. Brawo. Na dwa fronty widzę lecisz Lauruś...


<><><><><><><><><><><><>
Wiem, że jest krótki, ale dodałam to co miałam bo gdybym miała go dokończyć raczej byście go dzisiaj nie ujrzeli xD Powoli wracam do siebie, czyli również do pisania częstych rozdziałów :) No i mam do was prośbę.. Nie za bardzo wiem jak miałby wyglądać Liam. Co Wy na to jakbyście w komentarzach wysłały (podejrzewam, że czytają tylko dziewczyny xD) linki z wybranymi chłopakami? Byłabym bardzo wdzięczna a przy okazji pojawiłaby się zakładka Bohaterowie ;) Tak na koniec chciałabym podziękować   Karolinie Krężel za skomentowanie notki :) Cieszę, że Ci się podoba <3

Do Napisania! <3

wtorek, 15 lipca 2014

Rozdział 3

Przeczytaj Notke! :33

Jak poparzona się od niego odsunęłam. Chciałam już coś powiedzieć, ale wyprzedził mnie głos Vanessy:
- Może mnie przedstawisz? - I co ja mam teraz zrobić? Jak ja jego imienia nie znam. Popatrzyłam przestraszona na blondyna. On utworzył usta w tym niegrzecznym uśmiechu i odpowiedział za mnie.
- Jestem Ross, chłopak Lau.
- Vanessa. Miło mi. No może troche mniej bo Laura nie raczyła mnie nawet powiadomić że jest w związku - Wysłałam jej przepraszający uśmiech i szepnełam brązowookiemu na ucho:
- Spierdalaj.
Po wypowiedzeniu słów postanowiłam zakończyć sielankę więc zabrałam pod ręke Van i pożegnałam sie z idiotą wystawiając mu środkowego palca gdy Słoń nie patrzył. On tylk uśmiechnął się zadziornie po czym poczekał aż oddalimy się pare metrów. Jeśli myślał, że nie widze jak za nami łazi to się grubo myli. Chyba czas zacząć scenke:
- Van, mogłalbyś pójść do Starbucksa po frappuccino dla mnie? - zrobiłam szczenięce oczka. Wiem, że siostra należy do tych osób na których moje oczęta działają, dlatego postanowiłam z tego skorzystać. Słoń niechętnie skierował się w kierunku kawiarni mrucząc przy tym coś o przysłudze. Widziałam kątem oka jak brązowooki uśmięchą się pod nosem i kieruje się do mnie dlatego postanowiłam zacząć mój plan:
- Aaa! Pomocy! Gwałciciel! 
Wszystkie głowy skierowały się ku mnie a następnie ku blondynowi bo to na niego wskazywałam palcem. Nie chcąc kończyć tak wspaniałego przedstawienia, chociaż ochrona szła już w naszym kierunku zaczęłam krzyczeć:
- On chce mnie zgwałcić! Od paru godzin łazi za mną i moją siostrą!
Ochrona po usłyszeniu mojego wywodu szybko znalazła się przy wkurzonym już Rossie mówiąc, że on pójdzie z nimi. Miałam nadzieję że dzieki temu skończy już wreszcie za mną łazić i zajmie się swoim życiem lecz Nadzieja Matką Głupich. Blondyn wyrwał się ochronie i przybiegnął do mnie przerzucając mnie sobie na ramię. Kopałam, biłam i krzyczała  go jak tylko mogłam, robiąc tym niezłe widowisko ale on nawet nie reagował. Gdy znaleźliśmy się na parkingu z dala od Vanessy, która pewnie łazi po sklepach szukając mnie i trzymając w ręku moje pyszne frappuccino, zadzwonił mi telefon. Nie zdążyłam nawet zobaczyć gdzie jest a usłyszałam już głos Rossa:
- Hej Vanessa, tutaj Ross. Porwałem Ci siostre i no wiesz, co robimy. Yh no to papa.
I jak to ja mam teraz Van wytłumaczyć?! Już mogę się spodziewać, że jutro z samego rana pojedzie z rodzicami po ubranka dla dziecka a potem dostane lekcje o tych rzeczach... Wiem też, że rodzice byliby zadowoleni bo chłopaka to już dawno miałam i teraz myślą, że jestem lessbą jakąś bo wychodze z Abby na imprezy. Myśla, że ja nie wiem o czym rozmawiają, lecz po to jest mój brat podsłuchiwacz. Niedawno podsłuchał Słonia, który rozmawiał z jakimś chłopakiem na temat piątku i rodziców którzy gadali o tym, że Vanessa jest już dorosła i powinna sama zamieszkać. No nareszcie to zauważyli! Od około 3 lat gadam o tym, że czas mojej siostry w tym domu minął, ale nikt mnie nie słuchał. Z moich myśli wyrwał mnie głos blondyna, który odpalał samochód:
-Jedziemy do mnie...

<><><><><><><><><><><><><><><>
Krótki i nudny.. Wiem :( Po prostu nie mam siły już dzisiaj na nic i dlatego resztkami emergi dodaje to zdzierstwo. Dzisiaj bardziej zajęłam się drugim blogiem gdzie dołaczyła do mnie Laura Lynch :)) No i pytanko: Co chcecie w jutrzejszym rozdziale? :) 23:46.. Zapewne przeczytacie to jutro dlatego co chcecie w dzisiejszym rozdziale? XD

Do napisania! <3

poniedziałek, 14 lipca 2014

Rozdział 2

Mimo tego, że było już grubo po północy i strasznie ciemno na dworze, wcale nie czułam strachu do nieznajomego. Pewność siebie zbierała się we mnie. Nigdy takiego czegoś nie czułam a tym bardziej przy osobach, których nie znam. Dopiero potem zauważyłam, że wpatruje się w niego nic nie mówiąc dlatego postanowiłam się odezwać:
- Gdzieś daleko od ciebie.
- Nie podobam Ci się? 
- Nawet nie widziałam twojej twarzy. Niby dlaczego miałbyś mi sie podobać?
- Może na razie tego nie czujesz, ale w końcu się we mnie zakochasz jak reszta.
- No jak widzisz do tej reszty nie należe i jakoś mam zamiaru do niej dołączyć.
- Pożyjemy, zobaczymy.
- Taa jasne.
- Do jutra, piękna.
Chłopak puścił mnie i odsłonił twarz, która była pod kapturem. I wtedy zobaczyłam jego oczy. Przyglądałam mu się do czasu kiedy chrząknął. Potrząsnęłam głową i schowałam zawstydzoną i zapewne czerwoną twarz pod włosami.
- Chyba już dołączyłaś do reszty, ślicznotko.
I wtedy już się otrząsnełam. Mimo wyglądu straszny z niego gbur i prostak a ja w takim kimś się zakochać nie mogę.
- Pff chciałbyś. Po prostu mi kogoś przypominasz. Aha no to do nigdy zobaczenia. Papa.
Nie słuchając już go pobiegłam w strone mojego domu gdzie znalazłam się po 5 minutach. Od razu przy wejściu napadła na mnie Vanessa, która darła się na mnie że prawie zawału dostała bo się tak martwiła. Obydwie dobrze wiemy, że tak by nie było, bo znając moją siostrę poprosiłaby sąsiadkę o przypilnowanie Josha a sama by impreze w domu robiła. Nie zważając już na jej paplanine z której usłyszałam tylko, że muszę z nią jutro iść na zakupy, zabrałam z kuchni kawałek pizzy i udałam się do mojego pokoju. Pokój urządzony był w kolorze białym i czarnym. Po prawej stronie znajdowała się ściana, która służyła jako tablica gdzie były zapisany plan lekcji i jakieś inne duperele. Za to na innych ścianach, które były białe widniały gdzie niegdzie cytaty. Gdzieś po środku ściany, która była przede mną ustawione było łóżko wodne, które wybłagałam od rodziców. Po lewej stronie stało moje biurko, przejrzyste, duże okno i drzwi do mojej małej garderoby. Niestety nie udało mi się przekonać rodziców do mojej prywatnej łazienki, dlatego dzielę ją z Vanessą. Po jej wyglądzie jakoś nie widać, żeby wogule tam wchodziła, no ale cóż. Pusty talerz położyłam na biurku, z którego wzięłam laptopa. Razem ze sprzętem położyłam się wygodnie na łóżku. Jednak długo nie poleżałam bo usłyszałam mój telefon. Po dźwiękach mogłam usłyszeć, że jest na dole, dlatego włączyłam sprina bo nie za bardzo chciałam by Van się do niego dobrała. Gdy dobiegłam, zorientowałam się, że jednak jestem za póżno bo na kanapie leży rozwalono Vanessa z moim telefonem w ręku. Od razu do niej podbiegłam próbując wyrwać telefon z jej łapska. Zapewne gadała z Michaelem bo zaczęła gadać, że nie może mnie dać do telefonu bo biorę romantyczną kąpiel z Joshem i własnie myję mu odbyt. Wściekła rzuciłam się na nią i po paru minutach telefon znów należał do mnie. Dokończyłam rozmowe z Michaelem mówiąc, że Van jak była mała to zjadła moją kupę uważając to za czekolade. Więdząc, że słoń ~ czytaj: Vanessa, bedzie się chciała zemścić pobiegłam do mojego pokoju i zamknęłam drzwi na klucz. Chciałam się wykąpać ale bałam się spotkania ze słoniem dlatego prysznic przełożyłam na jutro a teraz w piżamce z myszką Mickey ułożyłam się spać.

<><><><><><><><><><><>
*Następnego Dnia*

Rano obudziła mnie mokra ciecz na mojej twarzy. Spodziewałam się, że Van wkradła się do pokoju i oblała mnie wodą, lecz okazało się, że wpadła na jeszcze bardziej oryginalny pomysł. Po otworzeniu oczu pierwsze co widziałam to Vanessę z rozwalonym na pół gęby jęzorem. Z trudem stwierdziłam, że musiała mnie idiotka obślinić. Szybko wstałam z łóżka i pobiegłam do lazienki gdzie czekała mnie jeszcze większa niespodzianka. Otóż moja "kochana" siotrzyczka postanowiła postawić wiadro na drzwiach z jeszcze znieidentyfikowaną przeze mnie cieczą. Oczywiście zawartość wiadra wylądowała na mnie.
- Vanessa!!!
- Tak? 
- Co to jest?!
- To? Zemsta.
- Tego to się domyśliłam. Chodzi mi o to co teraz mam na sobie!
- Na sobie zapewne masz tą dziecęcą i brzydką piżamę...
- Wypraszam sobie! 
- Daj mi dokończyć! No więc tak, oprócz tych łachów masz też na sobie zkisłe mleko z musztardą.
- Co?!
- Gówno.
Zamnkęłam drzwi od łazienki przywalając durnej posturze w nos po czym biegiem udałam się pod prysznic. Musiałam kąpać się z 4 razy by wyzbyć się tego obrzydliwego smrodu. W szlafroku udałam się do mojego pokoju po czym z garderoby wzięłam jeansy i białą koronkową bluzkę. Do tego dobrałam granatowy żakiet i tego samego koloru balerinki. Nie wybierałam żadnych dodatków bo na sobie miałam już srebnby medalnion od Michaela oraz bransoletkę od Abby. Tak ubrana poszłam m dół gdzie czekała na mnie już Vanessa mówiąca przy okazji Joshowi żeby nie spalił domu. Po tej jakże interesującej konwersacji udałyśmy się do garażu z którego Van wzięła samochód mamy - BMW x5. Jak ten słoń go rozbije to będe mogła już szukać trumny dla siostrzyczki. Na szczęście (chyba bo jednak pogrzeb Vanessy byłby dla mnie interesującym wydarzeniem) dojechałyśmy do centrum handlowego bez żadnych usterek w aucie Mamci. Van jak z procy pobiegła do wejścia zostawiając nie zgaszony jeszcze samochód i otwarte drzwi. Pokręciłam głową z niedowierzaniem po czym zgasiłam i zamknęłam auto. Powolnym krokiem zmierzałam do wejścia ukochanego miejsca Van. Jakoś długo nie musiałam jej szukać bo zauważyłam ją drącą jape i ciągnącą jakieś pudełko z blondynką, która zachowywała sie tak jak mój słoń. Podbiegłam do nich bo robiło się już niezłe widowisko (chociaż wolałam się jednak teraz do Van nie przyznawać) i wyrwałam jak się okazało płytę jakiegoś durnego zespołu. Patrzyłam raz na tą raz na tą i wkońcu oddałam płytę blondynce, która odwdzięczyła mi się szerokim uśmiechem
- Jestem Rydel a ty?
- Laura. Miło mi Cię poznać. - Chciałam podać jej ręke za to ona zchowała mnie już w niedźwiedzim uścisku. Spojrzałam nieco zaskoczona na Słonia, który w tym momencie fuknął się i obrał kierunek chodzenia po sklepach. Oderwałam się od blondynki, po czym wymieniłyśmy się numerami i umówiłyśmy na kawe. Potem pobiegłam za Vanessa, która zdążyła już przejść ze 100 metrów. Szarpnęłam ją za nadgarstek.
- Oj nie gniewaj się już. Powiedz mi co to za płyta a potem Ci ją kupie. - Na twarzy siostry od razu pojawił się uśmiech, gdy miałam już go odwzajemniać poczułam, że ktoś mnie przytula od tyły. Zdezorientowana odwracam głowę i widzę te kakaowe tęczówki, w których udało mi się nie zatonąć.
- No cześć kotek - Już sobie wyobrażam co powie na to Vanessa...

<><><><><><><><><><><>
Hop, Hop, Hop! Taka notka na szybko: rozdział bedzie 18 lipca :) Mam nadzieję, że drugi wam się spodoba :3 a no i KOMENTUJCIE! <3

Do Napisania! <3

sobota, 12 lipca 2014

Rozdział 1

<>Zanim zacznę pisać chce Wam powiedzieć, że rozdziały będą pojawiać się z perspektywy Laury. Być może czasami dodam z innej ale teraz tego nie wiem :)<>

Obudziły mnie promienie słońca, które wydarły się z niezasłoniętych rolet. Po omacku znałazłam budzik i jednym otworzonym okiem spojrzałam na godzinę. Na początku widziałam tylko rozmazane cyferki, lecz po chwili obraz się wyostrzył i zobaczyłam godzinę. 7:46. O kurde, mam 14 minut żeby dojść do szkoły! Jak ja zdąże?! Szybko wstałam z łóżka i pobiegłam szukać ubrać. Wybrałam rozkloszowaną pomarańczową spódniczkę do połowy ud i kwiecisty bralet. Szybko umyłam zęby, spakowałam książki do mojego plecaka i pobiegłam na dół zgarniając też telefon z biurka. Nie miałam już czasu na śniadanie dlatego wzięłam zielone jakbłko, które zamierzałam zjeść w czasie drogi do szkoły i założyłam czarne baleriny. Zamknęłam drzwi na klucz i ruszyłam w strone szkoły. Cudem dotarłam do placówki 2 minuty przed czasem dlatego podążyłam do mojej szafki. W czasie drogi spotkałam moją przyjaciółkę Abby, która wyglądała na złą:
- Czy ty przypadkiem Moja Droga nie miałaś być wcześniej?
- Ups... Zapomniałam. Nie wiesz gdzie jest Michael?
- Nie widziałam go dzisiaj. Chodź na lekcje i może w klasie go znajdziesz.
Wzięłam potrzebne książki a reszte zostawiłam w szafce. W czasie drogi do klasy jak codziennie uśmiechnął sie do mnie Nate- kolega z kółka matematycznego. Od ponad dwóch lat się we mnie durzy i myśli, że nie wiem. Odwzajemniałam uśmiech i pobiegłam za Abby, która przyśpieszyła kroku po tym jak zadzwonił dzwonek. Gdy weszłam do klasy pierwsze co zrobiłam do rozejrzalam się w posuzkiwaniu mojego najlepszego przyjaciela. Zauważyłam go w ostaniej ławce. Jakby wyczuł mój wzrok bo zaraz potem mi pomachał i gestem ręki pokazał żebym siadła obok niego. Lekcje minęły w miarę spokojnie. No może oprócz matematyki, bo pani zrobiła jak zwykle kartkówkę, która miała być niespodzianką. Coś nie wyszła bo codziennie mamy te niespodzianki i już zdążyliśmy się przyzwyczaić.     Po zajęciach Michael i Abby uparli się bym poszła z nimi do Starbucksa  a potem do blondynki, bo Abby była blondynką. W kawiarni odrobiliśmy lekcje a potem udaliśmy się do mieszkania mojej przyjaciółki. Tam objerzeliśmy z 4 filmy. Siedzieliśmy na kanapie i wciągaliśmy tony popcornu. Po drugim filmie zadzwonił do mnie telefon. Nie spojrzałam kto dzwonił tylko od razu odebrałam. Okazało się, że to Vanessa:
- Siostra, gdzie jesteś?
- u Abby. Oglądamy filmy.
- Odebrać Cie?
- Co ty taka miła co? Nie dzieki. Poradze sobie.
-No okej tylko nie bądz tam długo bo to ja dzisiaj przejmuje dowodzenie w domciu i nad wami.
- To ja chyba wole nie wracać.
- Ha ha ha, ale śmieszne. 
- No wiem. Nie wróce późno. Powiedz Joshowi, że życzę mu powodzenia.
- Oj dobra weź już cicho bądz. Nara
- Papapa
Wróciłam do przyjaciół i dokończyłam oglądać filmy. Mimo błagań Michaela postanowiłam sama wrócić do domu. Abby na pożegnanie kazała na siebie uważać a gadki Michaela już nie słuchałam bo wróciłabym do domu dwie godziny później. W około połowie drogi zaczepił mnie chłopak w kapturze:
- Gdzie tak uciekasz?...

<><><><><><><><>
Hop, Hop, Hop! No to jestem z rozdziałem! :) Wiem, że jest krótki ale dopiero po 21 wróciłam do domu. Jutro dodam następny w ramach przeprosin ;)) Ten rozdział to takie jakby wprowadzenie w życie Lau. Dopiero w następnych rozdziałach akcja się rozwinie :3 Nie mam już na nic siły dlatego się z wami żegnam :)

Do Napisania! <3

piątek, 11 lipca 2014

Prolog

Ona ~ Ma 17 lat. Poukładana, ciepła i przyjacielska. Uwielbia czytać, i grać na pianinie. Ma kochających rodziców i dwójkę rodzeństwa: starszą siostre,Vanesse i młodszego brata, Josha. Zawsze może liczyć na swojego przyjaciela z dzieciństwa, Michaela. Jest delikatna i wrażliwa. Ma plan na życie już od dawna lecz ulegnie on zmianie gdy pozna jedną z najbardziej niebezpiecznych osób w mieście. Jest to Laura Marano a czytając tego bloga poznasz Jej historie...

<><><><><><><><><><><><><><><><>
Oficjalnie ogłaszam, że nie umiem pisać prologów! XD Mam nadzieję, że blog Wam się spodoba :))
Nie będe się rozpisywać powiem tylko, że rozdział bedzie jutro :3 

Do Napisania! <3